Festiwal "Inne Brzmienia" - Voivod

Lublin. Błonia pod Zamkiem, 5 lipca 2025

Festiwal

Nigdy dotąd nie byłem na metalowym koncercie. Kanadyjski Voivod to legenda trash-metalu, ale z racji swoich zainteresowań obszarem science-fiction, odbiega od gatunkowej klasyki. Dość powiedzieć, że na swoich płytach zamieścili covery wczesnego Pink Floyd i King Crimson, a ostatnio nawet Public Image Limited. Działają od 1982 roku, a pierwszą płytę „War and Pain wydali w 1984 roku. Ja w przeszłości posłuchałem ich dokonań z przełomu lat 80. i 90. Albumy „Nothinface”, „Angel Rat” i „Outer Limits” nie wciągnęły mnie, ale też nie odrzuciły. Na „Inne Brzmienia” zespół przyjechał na dość ekskluzywny koncert, bo w tym roku zaplanowali w Europie zaledwie 4 koncerty. Kwartet tworzy dwóch oryginalnych członków: perkusita Michel "Away" Langevin i wokalista Denis "Snake" Bélanger, a ponadto gitarzysta Daniel "Chewy" Mongrain, który gra z nimi od 2008 roku i basista Dominic "Rocky" Laroche – od dziesięciu lat w składzie. Z mojego punktu widzenia zaletą Voivod jest stosunkowo niewielka ilość gitarowych sołówek. Grają ciężko, ale niezbyt szybko. Nie brak im nośnych, dobrych do skandowania motywów. Wokalista śpiewa w stylu klasycznych metalowych grup z lat 80. Nie jest to wielki wokal w koncertowej wersji, ale daje radę. Ludzie kupili ich od pierwszego kawałka. Z czasem rozkręcili młyn pod sceną, a swój entuzjazm kwitowali w pewnym momencie kibolskim „Voivod grać, ku..a mać”. Zespół oparł repertuar na płytach, na których śpiewał „Snake”, czyli bez albumów z drugiej połowy lat 90. Sięgali zarówno do debiutanckiego „War and Pain”, z którego wykonali m.in. „Nuclear War” i firmowy „Voivod” na pożegnanie.. Z klasycznej „Killing Technology” (1987) zagrali „Forgotten in Space”. Z „Dimension Hatross” na samym początku poleciał „Experiment”. Z nowszych rzeczy poleciało „Holographic Thinking” z „Synchro Anarchy” (2022), czy „Iconspiracy” z „The Wake” (2018). Na bis doczekałem się „Astronomy Domine” z debiutu Floydów, które zespół umieścił na znanej mi płycie „Nothinface” (1989). W tle sceny leciały przez cały koncert zapętlone motywy z okładek zespołu. Wokalista snuł rozważania o możliwości zagrania kiedyś z orkiestrą filharmoniczną z Lublina, śladem projektów z kanadyjskimi orkiestrami. Pochwalił się też firmową grą komputerową. Pomimo tylu lat na scenie, widać było po nim radość i satysfakcje z tego co robi. Dyrygował tłumem, zagadywał, zbijał piątki. Dla mnie nie było powodów do ekscytacji, ale śledziłem wydarzenia z pogodną akceptacją. Trash-metalu jeszcze na „Innych Brzmieniach” nie było. Gatunkowa luka została przyzwoicie wypełniona.

Festiwal
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×