„Moisturizer” – Wet Leg

Domino Recording, 11 lipca 2025

„Moisturizer” – Wet Leg

Debiut Wet Leg sprzed trzech lat, był na tyle udany, że jakkolwiek nie czekałem na drugą płytę, to nie zastanawiałem się ani chwili przed jej kupieniem. Ten sam producent (Dan Carey) i ta sama stylistyka. Zwarte post-punkowe piosenki, podbite czasem klawiszem i dwa niebanalne damskie wokale. Trochę opowiadania, trochę skandowania i trochę śpiewania. Stylistycznie to nic nowego – umówmy się, takie granie wymyślono w latach 90. na przecięciu okołogrunge’owych żeńskich grup i tego co zaproponował Garbage. Duet rozrósł się teraz do kwintetu, jako, że dziewczyny zaprosiły do zespołu całą trójkę muzyków, z którymi grały koncerty. To bardzo ładna praktyka i wcale nie taka powszechna. Co więcej, cała piątka wymyślała nowe piosenki, wkładała swoje pomysły i generalnie spędzała ze sobą czas nagraniowy. Owszem, na okładce widzimy nadal tylko Rhian Teasdale i Hester Chambers, ale Wet Leg to już nie tylko kobiecy punkt widzenia. Na single zostały wybrane trzy piosenki z początku płyty, ale w zasadzie każda kompozycja wpada w ucho. Podoba mi się choćby „Liquidize”, które ma chwytliwy wstęp, czy świetnie wyważony „Mangetout”. Natomiast singlowe numery świetnie charakteryzują styl grupy – od nieco przegadanego „CPR”, przez motoryczne „Catch These Fists” po bardziej liryczne „Davina Mccall”. Idea pisania poszczególnych piosenek była taka, żeby się je dobrze grało na koncertach. Taki „Pond Song” ma wszelkie zadatki na koncertowego killera. Podobnie równo bity „Pillow Talk”. „Pokemon” to z kolei najbardziej dziewczęca piosenka w tym zestawie. Tak jak „11:21” najbardziej refleksyjna. „Moisturizer” to album, który nie wnosi niczego nowego, ale da ludziom dużo pozytywnej energii. Sam zespół dobrze bawił się podczas nagrywania tej płyty i z pasją będzie go odgrywał na koncertach. Nie wiem, czy nowa płyta przyniesie Wet Leg kolejne splendory, ale na pewno utrzyma wysokie opinie i popularność. Dobrze się też do tej muzyki wraca – przynajmniej dopóki trwają wakacje.

„Moisturizer” – Wet Leg