Angielski zespół caroline (celowo pisany od małej litery, by odróżnić go od innych artystów sygnowanych tą nazwą) wpadł w ucho szefowi Rough Trade, który – ku zaskoczeniu samych muzyków – zaproponował im kontrakt. Pierwszy singiel wyszedł w maju 2020 roku. Dwa lata później ukazał się debiutancki album, a w maju tego roku album numer 2. Ja się wcale nie dziwię muzykom caroline, że zdziwił go entuzjazm gościa z Rough Trade. Dawno nie słyszałem tak zaskakująco pomieszanej muzyki. Skrzypce, trąbka, gitary i przetworzona elektronika. Coś z folku, coś z minimal-music i jakieś echa niezależnego rocka. Naprawdę niewiele przebojowości. Warto natomiast odnotować gościnny udział wokalny Caroline Polachek w nagraniu „Tell Me I Never Knew That” – to kolejny sygnał, że w twórczości caroline jest coś niezwykłego. Recenzje grupa zbiera bardzo dobre. Płytę otwiera singlowy „Total euphoria” która z przyjemnej folk-rockowej piosenki, przechodzi w dziwne, elektroniczne sprzężenia. Ciekawe jest zestawianie instrumentów smyczkowych z akustycznymi gitarami. Niesie to ze sobą specyficzny niepokój. Intrygujący jest w tym względzie bardziej elektryczny „Two riders down”. Jednak czasem dzieje się w tej muzyce naprawdę niewiele – jak np. w „When I Get Home”, opartym aranżacyjnie na pojedynczych dźwiękach instrumentów. Ja nie bardzo potrafię słuchać takiej oszczędnej muzyki, bez szczególnie porywających melodii. Ciekawe jest natomiast granie dynamiką i przeskoki z akustycznych fragmentów w mocno przetworzone, jak we wspomnianym już „Total Euphoria”, ale także w nie mniej udanym „U R UR ONLY ACHING”. Swoistym żartem jest utwór „Coldplay Cover”, nagrany u jednego z członków w domu i nie mający nic wspólnego z dorobkiem słynnej grupy Chrisa Martina. To znaczy „nic” to może za wiele powiedziane, bo kompozycja jest jakby szkicem potencjalnego kawałka Coldplay. Finałowe „Beautiful Ending” jest dość subtelne, ale jego urok nie jest oczywisty. Czasem można odnieść wrażenie, że to tylko strojenie się zespołu do wykonania właściwej kompozycji. Posłuchałem, jakoś tam wniknąłem w tkankę kompozycji, ale za często nie będę wracał do tej płyty. Z uznaniem myślę natomiast o tych, którzy to bardziej rozgryźli i w pełni docenili.