„Dzikość” - Elle Smith, Mark L. Smith

Polski tytuł serialu – „Dzikość” w niewielkim stopniu odnosi się do walorów krajobrazu i natury, a bardziej do ludzkich losów. Niby w parku Yosamite są skaliste góry, pieczary i wyrobiska, niedźwiedzie i szakale, są porywiste potoki i olbrzymie połacie lasów, ale ukazywane są one niczym w folderze reklamowym. Wszystko jest piękne i trochę pocztówkowe. Nawet jeśli komuś coś się tu stanie, to wydaje się, że przez jego nieostrożność lub ignorancję. Gdy w pierwszych chwilach serialu ze skały spada dziewczyna, wydaje się, że to ofiara nieudanej wspinaczki. To jednak początek historii od dawna tragicznej, której rozwikłania podejmuje się agent federalny pracujący w Parku. Dobry fachowiec, ale złamany przez życiową tragedię, która rozbiła jego rodzinę i doprowadziła do depresji alkoholowej. Są zdarzenia, która na całe życie odmieniają człowieka. Przypadek Kyle’a jest tego właśnie przykładem. Agent Kyle jest do bólu zasadniczy, stroni zasadniczo od towarzystwa, a najlepiej czuje się objeżdżając park na koniu i prowadząc obserwacje, czy dochodzenie. Sprawa dziewczyny jest ciekawa i głęboko zakorzeniona w miejscowej społeczności. Kyle dostaje do pomocy nową strażniczkę, która uciekła z małym synkiem od swojego poprzedniego życia w Los Angeles. Niewiele starszy synek prześladuje też w wizjach i wspomnieniach Kyle’a. Z czasem można odnieść wrażenie, że nikt w tym serialu nie jest pozbawiony cierpienia. Każdemu coś doskwiera i coś musi ukrywać. Ten serial dobrze się ogląda, bo dość łatwo jest obdarzyć empatią głównych bohaterów. Niby wychodzą tu pewne schematy, jak choćby wątek narkotykowy, czy wrastanie nowej strażniczki w uroki nowego miejsca pracy. Nie trzeba od razu oczekiwać nie wiadomo czego po serialu Netflixa. Ta historia jest smutna, podszyta indiańskimi wierzeniami, jakoś też nacechowana szlachetnością głównego bohatera i to wszystko tworzy jej wartość. Niezła jest też obsada (m.in. Sam Neill i Eric Bana)