„Fenicki układ” – reż. Wes Anderson

USA, 6 czerwca 2025

„Fenicki układ” – reż. Wes Anderson

Wes Anderson robi ekscentryczne, wystudiowane i zarazem zabawne kino. To ten rodzaj kreacji, którzy niektórzy widzowie odrzucają zirytowani (kilka osób wyszło z seansu już w połowie filmu). Anderson ma charakterystyczny styl w zakresie palety barw, ujęć kamery i sposobu gry aktorskiej. W niektórych scenach można odnieść wrażenie, że obserwujemy partię szachów, w której bohaterowie poruszają się w granicach wyznaczonych pól, trzymając się jakichś zasad geometrii. Kwestie wygłaszane są nieco sztucznie, w formie krótkich wypowiedzi-komunikatów. Scenografia jest jakby teatralna, pozbawiona brudów i półcieni. Ciekawie się patrzy na te kadry i sceny (za kamerą stanął tym razem operator znany z filmu „Amelia”). Historia ukazana w „Fenickim układzie” jest dość specyficzna. Głównym bohaterem jest wielki, tajemniczy biznesmen – Zsa Zsa Korda (Benicio del Toro), którego przebiegłe i bezwzględne interesy psują krew wielkim, światowym mocarstwom. Jest rok 1950, gdy Amerykanie postanawiają zdestabilizować interesy Kordy, a przy okazji dokonują prób zamachów na jego życie. Korda musi podjąć trudne negocjacje ze swoimi partnerami biznesowymi. Wcześniej, widząc że jego życie jest w niebezpieczeństwie, postanawia uczynić swoją dziedziczką jedyną córkę Liesel (Mia Threapleton) – najstarsze z dziesięciorga własnych i adoptowanych dzieci. Liesl jest co prawda zakonnicą, ale zostaje przekonana do zmiany planów w zamian za rozwiązanie zagadki zabójstwa jej matki (jednej z trzech żon Zsa Zsy). Dalsza akcja przypomina cykl o Indianie Jones, z tablicami rozdzielającymi poszczególne epizody. Mamy pojedynki, zasadzki i zabawne dialogi. Partnerami Kordy są zarówno wschodni władcy, zachodni biznesmeni, jak i członkowie jego rodziny (w tym kuzynka Hilda – Scarlett Johansson i wujek Nubar – Benedict Cumberbatch). W zasadzie tym razem nic nie idzie po myśli Kordy, ale stosując swoje ryzykowne metody negocjacji, przechodzi kolejne punkty zamierzonego planu. Po drodze czekają go trudne rozmowy z córką, ratowanie się przed kolejnymi zamachami i mierzenie się z amerykańskim agentem. Finał jest zaskakujący i zawiera pierwiastki przesłania moralnego. Fani kina Wesa Andersona będą tradycyjnie usatysfakcjonowani, przy czym zanurzą się pewnie w szczegółowe analizy poszczególnych ujęć i planów zdjęciowych. Mnie to kino nie przekonuje tak do końca – raczej je doceniam za oryginalność, spójność i rodzaj humoru. Co jakiś czas warto wejść w ten osobny świat i styl narracji.    

„Fenicki układ” – reż. Wes Anderson
Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×