Seriale polityczne mają mocną pozycję – zarówno jeśli chodzi o produkcje amerykańskie, jak i europejskie. Przeważnie śledzimy świat polityki z perspektywy samych przywódców. To na nich skupia się wszak uwaga masmediów i wyborców. To oni również płacą najwyższe ceny osobiste. Angielski „Wybór” skupia się właśnie na dylematach władzy. Jednym jest kwestia gradacji spraw kraju i miłości do rodziny. Drugim kwestia ceny sukcesu politycznego. W fikcyjnych realiach napięć przedwyborczych w Anglii i Francji, którymi kierują silne kobiety: premier Dalton w Wielkiej Brytanii (Suranne Jones) i prezydent Toussaint we Francji (Julie Delpy), objawia się nieznana organizacja, która porywa męża pani premier i szantażuje skandalem obyczajowym panią prezydent. Dla zażegnania niebezpieczeństwa premier Dalton ma podać się do dymisji. Prezydent Francji ma torpedować umowę w sprawie leków onkologicznych Francji z Wielką Brytanią i wstrzymać działania swoich jednostek na rzecz odbicia męża premier Dalton i innych uprowadzonych z nim lekarzy misji humanitarnej w jednym z egzotycznych krajów. Reagowanie na kryzys to jedno, ale ryzykowanie życia najbliższych w imię racji stanu i praw demokracji – to drugie. Emocje są gwarantowane, choć serial „Wybór” jest zbyt skrótowy, by do siebie w pełni przekonać. Nie znamy źródeł problemów zaopatrzeniowych w Anglii, ani podstaw determinacji politycznej Pani Premier. Za porwaniem i szantażem stoi - jak to często bywa - grupa wojskowych, a ich pobudki są dość oczywiste – cięcia budżetowe i osobiste rany z przeszłości. W decydujących momentach sentymenty i emocje biorą górę, a rozstrzygnięcia przychodzą gładko, jak w kinie familijnym. Można to było pewnie lepiej rozegrać, choć z drugiej strony zwięzłość tego serialu jest adekwatna do jego jakości. Z ciekawostek jakie odnotowałem jest obsadzenie w jednej z ról wokalistki Savages, kontynuującej karierę solową – Jehnny Beth. To jej kolejna filmowa rola – Jehnny sprawdza się i na tym polu.