„Nowe imię. Septologia część 6-7” – Jon Fosse

Wydawnictwo ArtRage, 28 sierpnia 2025

„Nowe imię. Septologia część 6-7” – Jon Fosse

Proza Jona Fosse mnie hipnotyzuje. Ulegam jej mantrowości, spokojowi i pogodzeniu bohatera ze światem. Cykl „Septologia”, którego ostatnie dwie części ukazały się właśnie na naszym rynku, przypomina mi czasy, gdy fascynowałem się twórczością Vesaas’a. Ta literatura ma w sobie również coś z dzieł Bernharda. Mało słońca w tej prozie. Fosse stoi co prawda po przeciwnej stronie światopoglądowej, niż Bernhard, ale bywa w podobny sposób obsesyjny w swoich opisach zdarzeń i w sposobie jak najprostszego charakteryzowania postaci. Bohaterowie „Septologii” noszą te same, albo bardzo podobne imiona. Także fizycznie są do siebie zaskakująco podobni. Akcja rozgrywa się na niewielkich przestrzeniach. Narrator wylewa z siebie zdania – opisy i wspomnienia, nie przedzielając ich w zasadzie żadnym kontrapunktem. Przeszłość miesza się z teraźniejszością, losy jednego bohatera z drugim. Opisy krajobrazu się powtarzają, podobnie jak czynności, o których wykonywaniu bohater przypomina sobie co jakiś czas. W to wszystko wplatane są fragmenty modlitw po łacinie. Dużo tu też śmierci, która przerywa życie kolejnym osobom - często przedwcześnie. W ostatnim tomie zatytułowanym „Nowe imię” bohater żegna się z malarstwem, które tak naprawdę utrzymywało go przy życiu – nadawało mu sens, popychało do działania i przynosiła utrzymanie. Jego imiennik, który także był malarzem – umiera w szpitalu pogrążony w alkoholowym delirium. On sam rzucił nałogi dla swojej ukochanej żony, która zwróciła go w stronę wiary katolickiej, dała szczęście, ale zmarła w młodym wieku. Jego imiennik miał dwie żony, ale żadna z nich nie uratowała go przed alkoholizmem. Dużo w tej prozie prostoty – świat rzeczy jest ubogi i nieskomplikowany. Z kolei świat refleksji jest bardzo intensywny. To literatura bez dialogów, a jednak bardzo przykuwająca uwagę i dająca wytchnienie. Dobrze się siedzi z taką książką w domu, w jesienne, czy zimowe wieczory. Bohater wygląda przez okno, wpatrzony wciąż w ten sam punkt. Przez jego myśli przesuwają się wspomnienia. Gdzieś na zewnątrz szumi morze, stary pies czeka na uwagę, mężczyzna pogrążony w dziwnym stuporze, rozmyśla o życiu , Bogu, sztuce i miłości. Ta książka, podobnie jak poprzednie części „Spetologii”, oczyszcza, upraszcza i koi – pomimo ponurej aury i kolejnych pożegnań z otaczającymi bohatera ludźmi.