„Być kochaną” – reż. Lilja Ingolfsdottir

Norwegia, 7 listopada 2025

„Być kochaną” – reż. Lilja Ingolfsdottir

Myślę, że sporo kobiet, które postanowiły obejrzeć ten film, może poczuć się rozczarowana. Dzieło  Lilji Ingolfsdottir jest raczej gorzkie, a już na pewno nie romantyczne. Co więcej, męski punkt widzenia nie jest w tej historii tym niewłaściwym. Bohaterka – Maria nosi w sobie tytułową tęsknotę za miłością, ale w realizacji tych pragnień przeszkadzają jej doświadczenia z domu rodzinnego. Nie od razu się tego dowiadujemy. Najpierw dostajemy szybkie skwitowanie nieudanego małżeństwa, z którego przechodzimy do zauroczenia niejakim Siegmundem. Rozwódce z dwójką dzieci nie jest może łatwo złapać faceta, ale Marii się to udaje. Z czasem jej rodzina poszerza się o kolejną dwójkę pociech. Siegmund zarabia na całą szóstkę jako muzyk, więc często nie ma go w domu. Maria zawodowo nie może się przebić, ale też trudno pracować z małymi dziećmi na głowie i pretensjami ze strony starszej dwójki. Ten konflikt pragnień i oczekiwań jest nieodzowny, ale w tym filmie problemem jest tak naprawdę komunikacja i poczucie własnej wartości. Siegmund naprawdę się stara, ale zdaniem Marii robi wszystko nie tak. Dopiero na terapii małżeńskiej, z ust innej kobiety - terapeutki - słyszy pewne pytania i dociera do niej perspektywa partnera. Czy skutki problemów wyniesionych z domu rodzinnego i przenoszonych na własny dom, można odwrócić lub wykorzenić? Nie każdy umie kochać, ale też nie każdy potrafi być kochanym. Kompleksy, uprzedzenia i urazy łatwo jest przenosić na innych. Najstarsza córka Marii jest jej najsurowszym recenzentem, ale to rezygnacja męża boli bohaterkę najbardziej. Czuje się skrzywdzona, ale nie widzi tego jak sama raniła i rani. Ciekawe w tym autorskim, kobiecym wszak filmie jest to, że właśnie z ust bohaterki pada słowo „przepraszam”. Wiadomo, że „mężczyźni to dranie”, ale – jak widać w tym przypadku - wina leży też po drugiej stronie. Ten film skłania do różnych refleksji. Rozumiemy frustracje Marii, ale gdy patrzymy na pewne wydarzenia całkiem z boku, widzimy również ciosy jakie wyprowadza ona w stronę Siegmunda. Proces dostrzeżenia własnych przewinień jest czasem wyjątkowo trudny, bo przecież Maria ma rację – jest przemęczona, niezrealizowana i rozczarowana życiem. Kobiety mają prawo wymagać od mężczyzn różnych rzeczy, ale w „Być kochaną” widać, że mają też pewne kwestie do przerobienia. To Maria zatem wyciąga w finałowej scenie otwartą dłoń do Siegmunda. Czy zostanie przyjęta? Wszak on także musi przećwiczyć w sobie pewne zahamowania i nauczyć się komunikować. Ten film jest kameralny, gadany – czasem krzyczany. Kręcony z bliska, prowadzony wyrazami twarzy. Dobrze znajome sceny i biegi zdarzeń. A jednak lepiej go zobaczyć i najwyżej nie wziąć do siebie.

Posłuchaj najnowszej listy przebojów
×