„Magic” – Oneohtrix Point Never

Warp, 6 listopada 2020

„Magic” – Oneohtrix Point Never

Najnowszy album Daniela Lopatina firmowany nazwą Oneohtric Point Never to trochę powrót do czasów zabawy z radiem, skakania po falach i miksowania jego przypadkowych fragmentów. Może to efekt lockdownu w warunkach którego był nagrywany, a może po prostu wyraz tęsknoty za przeszłością w tej niepewnej teraźniejszości. Album „Magic” (a właściwie Magic Oneohtrix Point Never) otwiera mieszanka dźwięków przypominających radiowe reklamy, z ich niepoprawną wzniosłością, by po chwili ulec wyciszeniu i podążyć ścieżką przetworzonych elektronicznie wokali i spokojniejszych plam instrumentalnych. Wyłania się z tego kompozycja „Long Road Home” z wokalnym udziałem Caroline Polachek (co pomimo zabiegów przetwornikowych da się poznać). Główny temat ciągną tu wzmocnione elektroniką smyczki. Nie jest to może ewidentny „radiowy” hit, ale na tle całości wypada w miarę tradycyjnie. Wyraźnie synth-popowy charakter ma też „I Don’t Love Me Anymore” z przetworzonym dźwiękiem gitary . Najdłuższy na płycie, ponad 6-minutowy „The Weather Channel”, w którym znów wraca eterowy świat audycji radiowych, przechodzi w napisaną wspólnie z The Weeknd balladę „No Nightmares”. Panowie Abel Tesfaye i Daniel Lopatin współpracowali już przy ostatniej płycie The Weeknd  – nie dziwi zatem ten przyjemny rewanż. Kolejne kompozycje to już świat różnych dziwnych dźwięków, które momentami układają się w przyjemne harmonie, a czasem tylko wybrzmiewają niczym porzucone maszyny i wyczerpujące się generatory. Czasem odzywa się  pomiędzy nimi coś na kształt śpiewu ptaków. Innym razem słyszymy DJ’ów ze stacji radiowych, które trwają gdzieś w przestrzeni pomimo zagłady reszty świata. Odzywa się w tym wszystkim jeszcze Arca (konkretnie w kompozycji „Shifting”) ale to już ta część płyty, w której nic nie jest jasne. Czasem syntezatory brzmią archaicznie niczym w złotych latach grupy Yes, a czasem w absolutnie zdehumanizowany sposób. Na tle „Magic” recenzowany przeze mnie ostatnio album Arci wypada mniej przystępnie, ale nie przekracza też granicy, za którą jest już tylko elektroniczna awangarda. Daniel Lopatin powinien napisać muzykę do kontynuacji „Łowcy Androidów”. A może napisał, tylko wydał ją pod tytułem „Magic Oneohtrix Point Never”?