To miała być płyta punkowa, potem w stylu country, a stanęło na stonowanej, rozmarzonej elektronice przyprawionej klimatami z lat 80. Mitski nagrała swoje szóste dzieło z użyciem instrumentów klawiszowych. Wsparł ją głównie producent płyty – Patrick Hyland, odpowiedzialny także za gitarę, perkusję i syntezatory. „Laurel Hell” to najbardziej osobista, a zarazem klimatyczna płyta japońsko-amerykańskiej artystki. Pierwszy singiel – wydany w październiku ub. roku „Writing for the Knife” jeszcze nie do końca określał nastrój płyty, choć na pewno rozbudzał apetyt na nową muzykę. Czy bardziej przebojowy nie jest jednak „Stay Soft”, który nie został wybrany do promocji, a przecież świetnie napędzany jest perkusją, pianinem i basem? Chłodna elektronika tworzy tło dla otwierającego „Valentine, Texas” i najdłuższego na płycie „Everyone”. To ładne, choć nieco posępnie zaaranżowane kompozycje. Środek albumu tworzy zestaw trzech kolejnych singli, z których największą furorę na listach przebojów zrobił „The Only Heartbreaker”, który Barack Obama umieścił w gronie najlepszych nagrań 2021 roku (singiel dotarł na szczyt listy przebojów muzyki alternatywnej). To mocno ejtisowy kawałek, faktycznie wpadający szybko w ucho. Na mnie większe wrażenie zrobił jednak power-popowy „Love Me More”. W nim też nie brak odniesień do złotej ery syntezatorów i automatów perkusyjnych. Całkiem przebojowy charakter ma niewątpliwie „Should’ve Been Me”, będący wypadkową stylu The Pretenders i „Walking On Sunshine” Katriny And The Waves. Ten krótki album (niespełna 33 minuty) kończy pogodny i poprawiający samopoczucie „That’s Our Lamp”. Na tle poprzednich pozycji Mitski, nowe dzieło trochę za szybko przemyka. Pozostawia w tej mierze drobny niedosyt, choć poszczególne kompozycje są bez wątpienia udane. „Laurel Hell” zahacza miejscami o wczesne dokonania Kim Wilde, zgrabnie uciekając jednak przed sztywnymi ramami synth-pop’u. W warstwie tekstowej to także wyraz innej wrażliwości, którą dobrze definiuje motto na okładce „Open up your heart, like the gates of hell”.