Słucham Mitski już od kilku lat i każda z jej płyt, jakie mam, to solidne pozycje. Nowy materiał może popchnąć karierę artystki o kolejny szczebel (ma pierwszego singla w Hot 100 Billboardu), ale dla mnie „The Land Is Inhospitable And So Are We” to nieco trudniejsza przeprawa. Mitski postanowiła bowiem zagłębić się w gatunki, których nie kocham: country, americana i folk. Postawiła też na chór i tradycyjne instrumenty. Piosenki są też przeważnie krótkie – w granicach 2 minut – ledwo się taka spodoba, już się kończy. Może to zasługa słuchania od lat Calexico, ale nowa płyta Mitski nie wchodzi mi jednak tak źle, jak się obawiałem. Przede wszystkim lubię, jak w tle wokalu coś się dzieje, a tu masa ludzi pracowała nad tym, by nie było nudy. 17-osobowy chór, dwanaścioro instrumentalistów grających na celo, skrzypcach, mandolinie, trąbce, rożku francuskim, organach itd. plus sama Mitski grająca też na klawiszach i jej stały współpracownik – multiinstrumentalista Patrick Hyland. Prawdziwa orkiestra. Otwierający singiel „Bug Like a Angel” porusza partiami wokalnymi. „Buffalo Replaced” ma najbardziej rockowy rytm i może kojarzyć się choćby z Wovenhand. Od razu go polubiłem. „Heaven” to już westernowa gitara i łagodne wyśpiewywanie, które trzeba mi było jakoś przełknąć. Ale i tu są ciekawe partie smyczkowe, no i sama piosenka jest dobra. Więcej dramatyzmu niesie ze sobą „I Don’t Like My Mind”. Niemal bombastyczne jest momentami „The Deal” zaśpiewane też częściowo niskim głosem. Ten częściowy rozmach przenosi się na króciutkie „When Memories Snow” utrzymane w stylu Ennio Morricone. Dostojny singiel „My Love Mine All Mine" wykorzystuje gitarę „pedal steel” i pianino. Jeszcze bardziej kowbojski jest „The Frost”. „Star” wydane na jednym singlu z „Heaven” wyróżnia się smyczkowym aranżem. W „I’m Your Man” słyszymy nie tylko chór, ale też ujadające psy i nocne odgłosy prerii. To ciekawe, że Mitski, która odniosła sukces, nagrywając płytę z syntezatorami („Lauren Hell” 2022), poszła teraz w całkiem innym kierunku i bynajmniej na tym nie straciła. Choć nie będzie to moja ulubiona płyta amerykańsko-japońskiej artystki.