"III" - Spinofonia

Spinofonia, 15 stycznia 2025

Mam duży dystans do form przekraczających naturalne ramy, ale lubię zarazem eklektyzm. Krakowski projekt Spinofonia stara się zaintrygować szerokim wachlarzem form i pomysłów. Na heavy-metalowej bazie tworzone są kompozycje o romantycznym zacięciu. Zderzenie ciężkich gitar i posępnej sekcji rytmicznej z brzmieniem pianina, daje ciekawe efekty. Choćby utwór „Na skrzydłach” próbuje się właśnie wznieść na liryzmie partii klawiszowych. Generalnie czuć na tej płycie walkę konkretu z pompatycznością. Same tytuły kompozycji są niczym z rozdziałów powieści fantasy. Wprowadzenie elementów muzyki dawnej w kawałku „Za horyzontem żagli” dobrze koresponduje z takim „wiedźmiństwem”. Efekt, poza kwestią rytmiczną, osiągany jest przy wykorzystaniu liry korbowej i skrzypiec. Zaraz wchodzi jednak najcięższy i chwilami najszybszy „Ślepy instynkt”, w którym pobrzmiewa format Toola. To jak dla mnie najciekawszy moment na płycie. Fajnie frazowany (nieco jak w cięższych odsłonach Killing Joke), także ubarwiony ujmującym pianinem i z odpowiednią dynamiką. Momentami aż się słyszy w wyobraźni niski męski wokal w tle. Finałowy „Pocałunek” to z kolei najładniejsza część wydawnictwa. Jest w niej rozmarzenie i przestrzeń. To popis lidera zespołu Dawida Kielara, który generalnie odpowiada za część perkusyjną płyty, ale też właśnie pianino, które robi całą robotę w „Pocałunku”. Utwór ten ma jednak również rockową końcówkę, która niejako zapętla płytę, przywracając styl otwierających fragmentów, bliższych prog-metalowi. To częściowo zasługa dość charakterystycznie brzmiącej gitary Michała Walawendera. Choć to tylko sześć nagrań i niewiele ponad 30 minut muzyki, krakowska Spinofonia wciąga w dość bogaty świat dźwięków. W nagraniu wzięło udział siedmiu muzyków, przy czym gitarzyści wymieniają się w poszczególnych nagraniach. Podstawą składu jest - poza liderem - Piotr Kruk, grający na basie. Nie wiem jak ta koncepcja wymienności może się sprawdzać na koncertach, ani w jakim składzie zostały nagrane dwie poprzednie płyty z 2013 i 2019 roku. Muzyka Spinofonii na albumie „III” przekonała mnie w co najmniej paru fragmentach i w zasadzie w nielicznych zraziła. To jednak bardziej kwestia mojego gustu, który w bardzo niewielkim stopniu kształtowany był przez heavy-metalowy rock. Mam zatem wrażenie, że szukam na tej płycie trochę innych rzeczy, niż sami twórcy chcieli przekazać.