Jeśli ktoś tęskni za dawnym, melancholijnie rozmytym, marzycielskim i smutnym 4AD, to nowa płyta Marii Somerville jest miłym prezentem. Młoda artystka, którą poznałem dzięki składankowemu wydawnictwu 4AD gdzie umieściła przeróbkę piosenki efemerycznej grupy Air Miami, nagrała drugą płytę przypominającą czasy „Filigree and Shadow” This Mortal Coil, czy „Victorialand” Cocteau Twins. Łączy w swojej muzyce elektroniczne pejzaże z dream-popem i shoegaze’m. To zasadniczo delikatna muzyka, choć akurat w singlowych numerach większą rolę odgrywają gitary i sekcja rytmiczna, która może przypominać nawet The Cure z czasów „Seventeen Seconds” i „Faith”. Taki jest choćby „Garden”, który jako pierwszy zwrócił moją uwagę. Wstęp to z kolei instrumentalny, przestrzenny utwór, z wokalnymi pogłosami, akustyczną gitarą i ćwierkaniem ptaków. Pierwszy singiel – „Projections” przypomina już dokonania Juliee Cruise, Mazzy Star i Chromatics. Zwiewny, delikatny wokal na tle równych, gitarowych akordów i powolnej perkusji, do tego elektroniczne spokojne tło. Te pierwsze trzy nagrania są bardzo obiecujące. Muzyka jest momentami bardziej mechaniczna, niż choćby w Beach House, ale robi spore wrażenie. „Comb” to już bardziej miniaturka i zarys utworu, a „Halo” to zaledwie zamglone echo prawdziwej kompozycji. Więcej konkretu jest w „Spring” – w sensie sekcji rytmicznej i wokalu. Zaraz po nim przychodzi trzeci singiel „Stonefly” i to znów jest dobry moment – także pod względem zarysowanej melodii. Zaraz po nim znów chwila przerwy w postaci krótkiego, odrealnionego „Flutter”. „Trip” ma już zarys piosenki, choć jego aranż jest jakby z wersji demo. Dość ciekawe, niczym z repertuaru Dry Cleaning, z którym Maria zrobiła trasę koncertową, jest „Violet”. To znów bardziej mechaniczny podkład i nieco beznamiętny wokal. Końcówka płyty to całkiem ładne, zamglone „Up” i lśniący delikatnie „October Moon”. Maria Somerville czerpała inspiracje m.in. z irlandzkiej natury – mieszka wszak nad największym w krau jeziorem. Płyta „Luster” daje wytchnienie, uspokaja, ale też przypomina o dźwiękach z przeszłości. Na pewno nie ma tej siły oddziaływania, co dzieła dawnych gwiazd 4AD, wspomnianych na wstępie, ale tych już nie ma, a Maria Somerville dopiero zaczyna swoją karierę.