Jeśli żałuję czegoś z tegorocznego Openera, to koncertu Nine Inch Nails. Niby nigdy nie byłem ich fanem, ale z perspektywy czasu grupa Trenta Reznora przybrała szaty klasyka. Zacząłem słuchać Nine Inch Nails dopiero w połowie lat 90. Pierwszą płytą, jaką kupiłem był zestaw remixów z drugiej dużej płyty zatytułowany „Further Down the Spiral”. Dopiero potem poznałem – jakże przyjemne z tej perspektywy - debiutanckie „Pretty Hate Machine”. Potem już w zasadzie chronologicznie sięgałem po kolejne wydawnictwa, uzupełniając po drodze kolekcję o EP „Broken” i „The Downward Spiral”. Muzyka do trzeciej odsłony filmowego cyklu „Tron” jest trzynastym wydawnictwem zespołu w mojej kolekcji i pierwszym, jakie recenzuję na tym blogu. Nine Inch Nails skąpił w ostatnich latach wydawnictw płytowych. Reznor skupiał się na muzyce filmowej, którą przeważnie firmował wspólnie z Atticusem Rossem – formalnie jedynym członkiem zespołu od ładnych paru lat. W przypadku nowej płyty na 24 nowe kompozycje, 20 to utwory instrumentalne. W zasadzie można było wydać EP’ke Nine Inch Nails i płytę z muzyką filmową Reznora i Rossa. Komercyjnie wykorzystano jednak tęsknotę za marką zespołową i chyba słusznie, bo „Tron: Ares” dobrze się sprzedaje (5 miejsce na top 200 Billboardu), a singiel promocyjny „As Alive As You Need Me to Be” trafił na różne listy przebojów. Sporo tu mocnej, brudnej elektroniki, z jakiej NIN słynie od lat 90. W tej mierze szyld zespołowy dobrze pasuje również do wielu utworów instrumentalnych. Na szczęście dla miłośników muzyki filmowej nie brak tu spokojniejszych fragmentów: „Echoes”, „Still Remains”, czy „No Going Back”. Ciekawym jest, że utwory wokalne, zespół powierzył w ręce zewnętrznych producentów, wśród których znalazł się m.in. Hudson Mohawke. Z gości warto też wymienić młodą hiszpańska pieśniarkę – Judeline, która udziela się wokalnie w utworze „Who Wants to Live Forever?”. To najbardziej liryczne nagranie z wokalami na tej płycie. Zespół tworząc ścieżkę dźwiękową miał na uwadze muzykę do dwóch poprzednich części „Tronu” – w tym do płyty Daft Punk z 2010 roku („Tron: Legacy”). Słychać to w rytmice wielu nagrań. Zderzenie pulsacyjnej elektroniki, z przesterowanymi dźwiękami charakterystycznymi dla NIN wybija się tu na pierwszy plan. Uderzające wrażenie robi zwłaszcza „What Have You Done” i sąsiadujący z nim „A Question of Trust”. Są tu też zaskakująco podniosłe tony, jak choćby w „In the Image of”, czy „100% Expendable”. Trip-hopową rytmikę ma wokalny „I Know You Can Feel It”, za to zamykający całość „Shadow Over Me” to klasyczny numer NIN, choć z ukłonem w kierunku Daft Punk z racji użycia auto-tune’a. Z jednej strony fani Nine Inch Nails mogą czuć się zawiedzeni dominacją muzyki instrumentalnej, ale z drugiej oni najbardziej stęsknili się za nowymi nagraniami zespołu i pewni tak jak ja szybko nabyli „Tron: Ares”. Mnie dominacja muzyki instrumentalnej nie przeszkadza. W sumie to całkiem ciekawe i w pewnym sensie nowe oblicze zespołu